Jedne z ciekawszych moich wakacji. Oczywiście Last
Minute.
Trafiliśmy na koniec świata, do Matali, na południu Krety. Charakterystyczna plaża - góry
z dziurami.
Był tam jeden tylko bar, w którym leciała normalna muzyka - Rolling
Stones - Cat Stevens. W innych tylko greckie brzdękolenie. Raka z kanistra, orzeszki.
Powrót z knajpki do domu był stosunkowo bezpieczny. Pojedyńcze samochody.
Tanie wypożyczalnie motorów (na zdjęciach my na skuterach piaggio
80ccm). Była mała stłuczka, ale PRAWIE nikomu nic się nie stało.
I co najważniejsze była to wioska, a nie miasto. Cisza spokój, 100
metrów od hotelu - koniec cywilizacji.